Kitobni o'qish: «Naznaczona »
Przekład: Michał Głuszak
Morgan Rice
Powieści Morgan Rice zajmują pierwsze miejsce na liście najlepiej sprzedających się książek w rankingu USA Today. Jest autorką bestselerowej serii fantasy KRĄG CZARNOKSIĘŻNIKA, obejmującej siedemnaście części; bestselerowej serii WAMPIRZE DZIENNIKI, obejmującej jedenaście części (kolejne w przygotowaniu); bestselerowego cyklu TRYLOGIA O PRZETRWANIU, post-apokaliptycznego thrillera obejmującego dwie części (kolejna w przygotowaniu); oraz najnowszej serii fantasy KRÓLOWIE I CZARNOKSIĘŻNICY, składającej się z sześciu części. Powieści Morgan dostępne są w wersjach audio i drukowanej, w ponad dwudziestu pięciu językach.
Pisarka chętnie czyta wszelkie wiadomości od was. Zachęcamy zatem do kontaktu z nią za pośrednictwem strony www.morganricebooks.com, gdzie można dopisać swój adres do listy mailingowej, otrzymać bezpłatną książkę i darmowe materiały reklamowe, pobrać bezpłatną aplikację, otrzymać najnowsze, niedostępne gdzie indziej informacje, połączyć się poprzez Facebook i Twitter i po prostu pozostać w kontakcie.
Wybrane komentarze
Rywal ZMIERZCHU oraz PAMIĘTNIKÓW WAMPIRÓW. Nie będziesz mógł oprzeć się chęci czytania do ostatniej strony. Jeśli jesteś miłośnikiem przygody, romansu i wampirów to ta książka jest właśnie dla ciebie!
– Vampirebooksite.com (komentarz dotyczący Przemienionej)
Rice udaje się wciągnąć czytelnika w akcję już od pierwszych stron, wykorzystując genialną narrację wykraczającą daleko poza zwykłe opisy sytuacji… PRZEMIENIONA to dobrze napisana książka, którą bardzo szybko się czyta.
– Black Lagoon Reviews (komentarz dotyczący Przemienionej)
Idealna opowieść dla młodych czytelników. Morgan Rice zrobiła świetną robotę, budując niezwykły ciąg zdarzeń. Orzeźwiająca i niepowtarzalna. Skupia się wokół jednej dziewczyny, jednej niezwykłej dziewczyny! Wydarzenia zmieniają się w wyjątkowo szybkim tempie. Łatwo się czyta. Zalecany nadzór rodzicielski.
– The Romance Reviews (komentarz dotyczący Przemienionej)
Zawładnęła moją uwagą od samego początku i do końca to się nie zmieniło… To historia o zadziwiającej przygodzie, wartkiej i pełnej akcji od samego początku. Nie ma tu miejsca na nudę.
– Paranormal Romance Guild (komentarz dotyczący Przemienionej)
Kipi akcją, romansem, przygodą i suspensem. Sięgnij po nią i zakochaj się na nowo.
– vampirebooksite.com (komentarz dotyczący Przemienionej)
Wspaniała fabuła. To ten rodzaj książki, którą ciężko odłożyć w nocy. Zakończona tak nieoczekiwanym i spektakularnym akcentem, iż będziesz natychmiast chciał kupić drugą część, tylko po to, aby zobaczyć, co będzie dalej.
– The Dallas Examiner (komentarz dotyczący Kochany)
Morgan Rice udowadnia kolejny już raz, że jest szalenie utalentowaną autorką opowiadań… Jej książki podobają się szerokiemu gronu odbiorców łącznie z młodszymi fanami gatunku fantasy i opowieści o wampirach. Kończy się niespodziewanym akcentem, który pozostawia czytelnika w szoku.
– The Romance Reviews (komentarz dotyczący Kochany)
Książki Morgan Rice
KORON I CHWAŁA
NIEWOLNIK, WOJOWNIK, KRÓLOWA (CZĘŚĆ 1)
KRÓLOWIE I CZARNOKSIĘŻNICY
POWRÓT SMOKÓW (Część 1)
POWRÓT WALECZNYCH (Część 2)
POTĘGA HONORU (Część 3)
KUŹNIA MĘSTWA (Część 4)
KRÓLESTWO CIENI (Część 5)
NOC ŚMIAŁKÓW (Część 6)
KRĄG CZARNOKSIĘŻNIKA
WYPRAWA BOHATERÓW (Część 1)
MARSZ WŁADCÓW (Część 2)
LOS SMOKÓW (Część 3)
ZEW HONORU (Część 4)
BLASK CHWAŁY (Część 5)
SZARŻA WALECZNYCH (Część 6)
RYTUAŁ MIECZY (Część 7)
OFIARA BRONI (Część 8)
NIEBO ZAKLĘĆ (Część 9)
MORZE TARCZ (Część 10)
ŻELAZNE RZĄDY (Część 11)
KRAINA OGNIA (Część 12)
RZĄDY KRÓLOWYCH (Część 13)
PRZYSIĘGA BRACI (Część 14)
SEN ŚMIERTELNIKÓW (Część 15)
POTYCZKA RYCERZY (Część 16)
ŚMIERTELNA BITWA (Część 17)
TRYLOGIA O PRZETRWANIU
ARENA JEDEN: ŁOWCY NIEWOLNIKÓW (Część 1)
ARENA DWA (Część 2)
WAMPIRZE DZIENNIKI
PRZEMIENIONA (Część 1)
KOCHANY (Część 2)
ZDRADZONA (Część 3)
PRZEZNACZONA (Część 4)
POŻĄDANA (Część 5)
ZARĘCZONA (Część 6)
ZAŚLUBIONA (Część 7)
ODNALEZIONA (Część 8)
WSKRZESZONA (Część 9)
UPRAGNIONA (Część 10)
NAZNACZONA (Część 11)
OPĘTANA (Część 12)
Posłuchaj (listen) cyklu Wampirze Dzienniki w formacie audio!
Copyright © 2014 Morgan Rice
Wszelkie prawa zastrzeżone. Poza wyjątkami dopuszczonymi na mocy amerykańskiej ustawy o prawie autorskim z 1976 roku, żadna część tej publikacji nie może być powielana, rozpowszechniana, ani przekazywana w jakiejkolwiek formie lub w jakikolwiek sposób, ani przechowywana w bazie danych lub systemie wyszukiwania informacji bez wcześniejszej zgody autora.
Niniejsza publikacja elektroniczna została dopuszczona do wykorzystania wyłącznie na użytek własny. Nie podlega odsprzedaży ani nie może stanowić przedmiotu darowizny, w którym to przypadku należy zakupić osobny egzemplarz dla każdej kolejnej osoby. Jeśli publikacja została zakupiona na użytek osoby trzeciej, należy zwrócić ją i zakupić własną kopię. Dziękujemy za okazanie szacunku dla ciężkiej pracy autorki publikacji.
Niniejsza praca jest dziełem fikcji. Wszelkie nazwy, postaci, miejsca i wydarzenia są wytworem wyobraźni autorki. Wszelkie podobieństwo do osób prawdziwych jest całkowicie przypadkowe i niezamierzone.
Ilustracja na obwolucie Copyright Subbotina Anna, na licencji Shutterstock.com
– Chęć i moc nasza tak są odrębnym żywiołem,
Że najczęściej upada to, co człek zamierzy,
Myśl nasza do nas, cel jej nie do nas należy –
--William Shakespeare, Hamlet
ROZDZIAŁ PIERWSZY
Caitlin Paine stała w pokoju na zapleczu knajpy u Pete’a, wraz z Calebem, Samem, Polly i tuzinem policjantów, i wpatrywała się w rozbite okno, w mrok rozświetlany policyjnymi latarkami. Zastanawiała się, co u diabła stało się z jej córką. Scarlet, miłość jej życia, była gdzieś tam, na zewnątrz, biegając po nocy, sama, prawdopodobnie pełna lęku, a myśl o tym rozdzierała jej serce. Lecz tym, co przynosiło Caitlin jeszcze większy ból niż świadomość, iż Scarlet gdzieś zaginęła, była myśl, kim Scarlet się stała, był zapamiętany przez nią obraz Scarlet, jej ostatnie spojrzenie na nią, zanim rzuciła się przez okno. Nie była jej córką.
Była czymś innym.
Caitlin zadrżała na myśl o tym i choć bardzo starała się z tego otrząsnąć, wiedziała, że to prawda. Walczyła z tą myślą przez cały czas, walczyła, nie chcąc uwierzyć, że Scarlet nie jest już człowiekiem, że jest tak naprawdę wampirem. Walczyła z Aidenem, z księdzem, z Calebem, a przede wszystkim z samą sobą, żywiąc nadzieję, pragnąc, by było to cokolwiek innego. Jednakże, nie miała już siły, by walczyć ze sobą. Nie miała żadnego wytłumaczenia.
Serce waliło jej mocno, kiedy utkwiła wzrok w mroku. Tym razem była tego świadkiem, widziała to na własne oczy. Jej dziewczynka przeszła przemianę, nakarmiła się tym mężczyzną, zyskała nadludzką siłę. Cisnęła tym ogromnym człowiekiem o ścianę jakby był wykałaczką – i wyskoczyła w mrok tak szybko, w mgnieniu oka, że nie było mowy, iż mogła być nadal człowiekiem. Nie było również mowy i Caitlin dobrze to wiedziała, że mogą ją złapać. Wiedziała, że policja marnuje tylko czas.
Tym razem było również inaczej, ponieważ nie była jedyną osobą będącą świadkiem tego wydarzenia. Caitlin zauważyła wyraz twarzy Caleba, Sama i Polly, widziała to w ich oczach: wyraz zszokowania, strachu przed tym, co nadprzyrodzone. Scarlet, ta, którą kochali najbardziej na świecie, nie była już Scarlet.
Takie rzeczy zdarzały się w koszmarach, bajkach i legendach. Caitlin nie wyobrażała sobie nawet, że kiedykolwiek zobaczy coś takiego. Ten widok wstrząsnął nie tylko tym, jak postrzegała Scarlet, ale również wpłynął na jej stosunek do całego świata. Jak coś takiego mogło w ogóle istnieć? Dlaczego ta planeta stała się domem kogoś jeszcze oprócz ludzi?
– Pani Paine?
Caitlin odwróciła się i zauważyła stojącego obok niej policjanta z długopisem i notatnikiem w dłoniach, który cierpliwie przyglądał się jej.
– Słyszała pani moje pytanie?
Caitlin, drżąc, oszołomiona, potrząsnęła powoli głową.
– Przepraszam – odparła zachrypniętym głosem. – Nie słyszałam.
– Pytałem, czy wie pani może, dokąd udała się pani córka?
Caitlin westchnęła, kiedy o tym pomyślała. Gdyby chodziło o dawną Scarlet, z łatwością mogłaby im powiedzieć. Do domu przyjaciółki, na siłownię; na randkę, boisko…
Lecz co do nowej Scarlet, nie miała pojęcia.
– Sama chciałabym to wiedzieć – odparła w końcu.
Podszedł inny policjant.
– Może ma jakichś przyjaciół, których mogłaby odwiedzić? – ponaglił. – Albo chłopaka?
Usłyszawszy ostatni wyraz, Caitlin odwróciła się i przeszukała wzrokiem pomieszczenie, wypatrując jakichkolwiek oznak tego tajemniczego chłopaka, który zjawił się nagle w knajpie. Sage’a, tak się przedstawił. Ot tak, po prostu, tylko jedno słowo, jakby powinna wiedzieć, kim jest. Caitlin musiała przyznać, że nigdy nie widziała nikogo podobnego. Emanował mocą o wiele potężniejszą, niż ktokolwiek, kogo znała, i przypominał bardziej dorosłego mężczyznę niż nastolatka. Był ubrany na czarno, a jego błyszczące oczy i wyraziste kości policzkowe sprawiały, że wyglądał jak ktoś, kto przybył tu z innego stulecia.
Najdziwniejsze ze wszystkiego było zaś to, co zrobił z tymi miejscowymi szumowinami w knajpie. Wiedziała, że Caleb i Sam potrafią z łatwością zadbać o siebie – a jednak ten chłopak odniósł szybkie zwycięstwo tam, gdzie oni polegli, spuszczając im wszystkim manto w zawrotnym tempie. Kim był? Dlaczego pojawił się tutaj?
I dlaczego szukał Scarlet?
Mimo to, kiedy rozejrzała się wokół, Caitlin nie zauważyła żadnych jego śladów. Sage również zniknął w jakiś sposób. Zastanawiała się, co wiąże go ze Scarlet? Jej matczyny instynkt podpowiadał jej, że tych dwoje są parą. Ale kim on był? Tajemnica jedynie się pogłębiała.
Caitlin nie czuła się na siłach, by wspominać o tym policjantom; zbyt dziwne było to wszystko.
– Nie – skłamała drżącym głosem Caitlin. – O żadnym mi nie wiadomo.
– Powiedziała pani, że był tu jakiś chłopak, razem z wami, zamieszany w tą sprzeczkę.
– Zna pani jego nazwisko? − spytał inny funkcjonariusz
Caitlin potrząsnęła głową.
– Sage – wtrąciła Polly, podchodząc o krok. – Powiedział, że nazywa się Sage.
Z jakiegoś powodu Caitlin nie chciała im tego powiedzieć; ogarnął ją wobec niego instynkt opiekuńczy. Czuła również, choć nie potrafiła tego wyjaśnić, że Sage również nie jest człowiekiem – a nie była gotowa powiedzieć o tym policji, nie chciała, by kolejny raz wszyscy pomyśleli, że oszalała.
Policjanci stali dalej, notując skrzętnie jego imię, a ona zastanawiała się, co zrobią.
– A co z tymi wszystkimi mendami? – napomniała ich Polly, rozglądając się wkoło z niepokojem. – Tymi wszystkimi kretynami, którzy wszczęli bójkę? Nie aresztujecie ich?
Policjanci spojrzeli po sobie z zażenowaniem.
Jeden z nich odchrząknął.
– Aresztowaliśmy już Kyle’a, tego mężczyznę, który zaatakował pani córkę – powiedział funkcjonariusz. – A co do innych, cóż, szczerze mówiąc, to mamy ich słowo przeciwko waszemu – a oni twierdzą, że to wy zaczęliście tę scysję.
– Nie zrobiliśmy tego! – powiedział Caleb, podchodząc ze złością, okazując guz na głowie. – Przyszliśmy tu, szukając córki – a oni próbowali nas powstrzymać.
– Jak już powiedziałem – stwierdził policjant – mamy tu wasze słowo przeciwko ich. Oni twierdzą, że to wy zadaliście pierwszy cios – i szczerze, są w o wiele gorszym stanie od was. Jeśli ich zaaresztuję, to was również będę musiał.
Caitlin spoglądała na nich, kipiąc ze złości.
– A co z moją córką? – spytała. Jak zamierzacie ją znaleźć?
– Psze pani, mogę panią zapewnić, w tej chwili szukają jej wszystkie nasze patrole – powiedział funkcjonariusz. – Ale strasznie trudno szukać kogoś w sytuacji, kiedy nie wiemy, dokąd się udała i dlaczego. Potrzebny nam motyw.
– Powiedziała pani, że uciekła – powiedział inny policjant, podchodząc bliżej. – Czegoś tu nie rozumiemy. Dlaczego uciekła? Przyjechaliście tu. Była z wami. Była bezpieczna. To dlaczego uciekła?
Caitlin spojrzała na Caleba i pozostałych, a oni wszyscy odwrócili wzrok z konsternacją.
– Nie wiem – powiedziała szczerze.
– To dlaczego nie próbowała pani jej zatrzymać? – spytał kolejny policjant. – Albo pobiec za nią?
– Pan nie rozumie – powiedziała Caitlin, starając się nadać temu jakiś sens. – Nie uciekła tak po prostu; ona wyskoczyła. To wyglądało tak samo… jakbym widziała jelenia. Nie bylibyśmy w stanie jej złapać, nawet gdybyśmy spróbowali.
Policjant spojrzał sceptycznie na swoich kolegów.
– Twierdzi pani, że z tych wszystkich dorosłych ludzi ani jeden nie mógł choć spróbować jej złapać? Kim ona jest? Jakąś olimpijską sprinterką? – zadrwił ze sceptycyzmem.
– Piła dziś pani? – spytał inny policjant.
– Posłuchajcie – warknął Caleb, podchodząc bliżej. – Moja żona nie zmyśla tego. Ja również to widziałem. Wszyscy to widzieliśmy: jej brat i jego żona również. Cała nasza czwórka. Sądzi pan, że wszyscy mieliśmy zwidy?
Policjant podniósł dłoń.
– Nie trzeba od razu się denerwować. Jesteśmy w tej samej drużynie. Ale proszę spojrzeć na to z naszej strony: mówicie, że wasz dzieciak biega szybciej od jelenia. Oczywiście, to nie ma sensu. Może wszyscy odczuwacie wstrząs po bójce. Czasami nie wszystko jest takie, na jakie wygląda. Mówię tylko, że to wszystko nie trzyma się kupy.
Policjant wymienił sceptyczne spojrzenie ze swoim kolegą, który podszedł do nich.
– Jak już mówiłem, nasze patrole wyruszyły na poszukiwania waszej córki. W dziewięciu przypadkach na dziesięć, młodociani uciekinierzy pojawiają się z powrotem w domu. Lub u jednego z przyjaciół. Najlepszą radą, jakiej mogę państwu udzielić, jest powrót do domu i nieruszanie się z niego ani na chwilę. Założę się, że to wszystko, co tu zaszło, wynikło z jej chęci nagięcia zasad, wejścia do knajpy dla dorosłych i napicia się, ale potem sytuacja wymknęła się spod kontroli. Może spotkała w knajpie jakiegoś faceta. Kiedy państwo przyszli, prawdopodobnie ulotniła się, bo była zażenowana. Wracajcie do domu. Założę się, że tam na was czeka. – konkludował funkcjonariusz, niejako zapinając wszystko elegancko na guzik.
Caitlin potrząsnęła głową ogarnięta frustracją.
– Nie rozumiecie – powiedziała. – Nie znacie mojej córki. Scarlet nie chodzi do knajp. I nie zagaduje obcych mężczyzn. Przyszła tu, ponieważ cierpiała. Przyszła tu, ponieważ nie miała gdzie pójść. Ponieważ czegoś jej brakowało. Przyszła tu, bo się przeistacza. Nie rozumiecie? Przechodzi przemianę.
Policjanci spojrzeli na nią jak na wariatkę; Caitlin nie cierpiała tego spojrzenia.
– Przemianę? – powtórzyli, jakby straciła rozum.
Caitlin westchnęła, ulegając rozpaczy.
– Jeśli jej nie znajdziecie, ludziom może stać się krzywda.
Funkcjonariusz zmarszczył brwi.
– Krzywda? Co pani mówi? Czy pani córka krzywdzi ludzi? Jest uzbrojona?
Caitlin potrząsnęła głową, nie posiadając się z irytacji. Ci miejscowi gliniarze nigdy tego nie pojmą; tylko marnowała powietrze.
– Nie jest uzbrojona. Nigdy nie skrzywdziła nawet jednej muchy. Ale jeśli wasi ludzie ją znajdą, nie będą w stanie nad nią zapanować.
Policjanci spojrzeli po sobie, jakby wychodząc z założenia, że Caitlin jest szalona, po czym odwrócili się i wrócili do swych czynności w drugim pomieszczeniu.
Obserwując, jak odchodzą, Caitlin odwróciła się i wyjrzała na zewnątrz przez zbite okno, w mrok.
Scarlet, pomyślała. Gdzie jesteś? Wróć do domu, dziecko. Kocham cię. Przepraszam. Cokolwiek zrobiłam, czym cię rozgniewałam, przepraszam. Proszę, wróć do domu.
Caitlin uświadomiła sobie, że najdziwniejsze w tym wszystkim było to, iż myśląc o Scarlet wałęsającej się gdzieś tam, samotnie w nocy, nie czuła strachu o nią.
Obawiała się za to o los innych, których jej córka spotka na swej drodze
ROZDZIAŁ DRUGI
Kyle siedział w tyle policyjnego auta, z rękoma spiętymi kajdankami za plecami, spoglądając na kratownicę ciasnego radiowozu i czuł się, jak jeszcze nigdy dotąd. Coś w nim ulegało zmianie, nie wiedział, co, ale wyczuwał, jak wrze. Przypominało mu czasy, kiedy zażywał heroinę, ten początkowy kop, kiedy igła dotykała skóry. To nowe odczucie było podobne do palącego żaru, który rozpierał żyły – i towarzyszyło mu uczucie nieposkromionej siły. Czuł, jak go ogarnia, czuł, jakby krew rozsadzała mu żyły. Czuł się o wiele silniejszy, niż kiedykolwiek dotąd. Ciarki przebiegły mu po skórze twarzy, czole i karku. Nagły przypływ wewnętrznej mocy był czymś, czego nie mógł zrozumieć.
Jednak nie obchodziło go to; jak długo ta moc tkwiła w jego wnętrzu, przyjmował ją z chęcią. Spoglądał zamglonym wzrokiem na świat, który wkrótce zabarwił się na czerwono, powoli z powrotem nabierając ostrości. Za kratą dostrzegł dwóch policjantów.
Kiedy dzwonienie w uszach zaczęło zanikać, usłyszał ich rozmowę, niewyraźną z początku.
– Tego delikwenta czeka długa odsiadka – powiedział jeden do drugiego.
– Ponoć dopiero co wyszedł. Jego strata.
Policjanci roześmiali się i ich zgrzytliwy odgłos przeszył głowę Kyle’a. Radiowóz pędził po autostradzie z włączonym kogutem, a Kyle stawał się coraz bardziej świadomy swego otoczenia i uzmysłowił sobie, gdzie się znajduje. Był na tej samej Drodze 9-tej, zmierzając z powrotem w kierunku więzienia, miejsca, w którym spędził ostatnie piętnaście lat życia. Składał w całość wydarzenia z minionej nocy: knajpę… dziewczynę… miał już zabawić się nią, kiedy… coś się wydarzyło. Ta mała suka ugryzła go.
Uświadomienie sobie tego uderzyło go niczym napływająca fala. Ugryzła go.
Spróbował sięgnąć rękoma w górę i dotknąć szyi – dwóch śladów, które pulsowały bólem – ale coś go powstrzymało; zdał sobie sprawę, że jego ręce były skrępowane kajdankami za plecami.
Poruszył rękoma i ze zdumieniem zauważył, że rozdzielił kajdanki bez jakiegokolwiek wysiłku. Podniósł nadgarstki ze zdziwieniem i spojrzał na nie, zszokowany własną siłą: czyżby kajdanki działały wadliwie? Spojrzał na nie, dyndające przed nim, i pomyślał: Jak mógł tego dokonać?
Podniósł dłoń i dotknął dwóch guzów na szyi, które zapiekły, jakby ugryzienie wniknęło w jego żyły. Siedział tak, patrząc na kajdanki, i zastanawiał się: czy wampiry istnieją? Czy to możliwe?
Wyszczerzył zęby. Nadszedł czas, by się przekonać.
Podniósł kajdanki i zastukał nimi o znajdującą się przed nim kratownicę.
Obydwaj policjanci odwrócili się i spojrzeli na niego; tym razem już nie było im do śmiechu; teraz wyraz ich twarzy nosił znamiona szoku. Ręce Kyle’a były wolne, zwisały z nich pęknięte kajdanki, którymi stukał w kratę, szczerząc się do nich.
– Jasna cholera – powiedział jeden funkcjonariusz do drugiego. – Nie skułeś go, Bill?
– Skułem. Jestem pewien. Skułem go mocno jak diabli.
– Nie wystarczająco – warknął Kyle.
Jeden z gliniarzy sięgnął po broń, a drugi wcisnął hamulce.
Ale niedostatecznie szybko. Z niewiarygodną prędkością dłonie Kyle’a wyskoczyły do przodu, rozerwały kratę, jakby była wykałaczką, i Kyle wsunął się na przednie siedzenie.
Skoczył na policjanta siedzącego na miejscu pasażera, wybił mu broń z dłoni, wziął zamach i przywalił łokciem z taką siłą, że złamał mu kark.
Pozostały gliniarz skręcił gwałtownie i radiowóz zatoczył się na autostradzie, podczas gdy Kyle sięgnął, chwycił go za tył głowy i przyłożył mu z czoła. Powietrze wypełnił odgłos pękania i z głowy policjanta trysnęła krew, pokrywając Kyle’a w całości. Kyle sięgnął do kierownicy, chcąc powstrzymać skręt samochodu – ale było już za późno.
Radiowóz wpadł na drugą stronę autostrady i powietrze przeciął odgłos klaksonów. Uderzyli w nadjeżdżający samochód.
Kyle przeleciał głową w przód przez szybę i wylądował na autostradzie, tocząc się raz po raz, podczas gdy radiowóz odbił i również przewrócił się na bok. Nadjeżdżający w kierunku Kyle’a samochód zahamował z piskiem opon, ale zbyt późno – Kyle poczuł, jak miażdży mu klatkę piersiową, przejeżdżając po nim.
Auto zatrzymało się z piskiem. Kyle leżał na plecach, oddychając z trudem, kiedy z samochodu wyskoczyła kobieta po trzydziestce; wydzierając się i płacząc, podbiegła do niego.
– Mój Boże, wszystko w porządku? – powiedziała pospiesznie. – Próbowałam się zatrzymać. Mój Boże. Zabiłam człowieka! O mój Boże!
Kobieta wpadła w histerię, klęcząc nad nim i płacząc.
Nagle Kyle otworzył oczy, usiadł i spojrzał na kobietę.
Jej płacz ustał. Gapiła się na niego wielkimi, błyszczącymi od drogowych świateł oczami w szoku.
Kyle wyszczerzył zęby, nachylił się i zatopił swe piękne, zachwycające, wydłużające się wciąż kły w jej gardle.
Ogarnęło go najwspanialsze uczucie w życiu.
Kobieta wrzeszczała, kiedy pił jej krew, sycąc się do chwili, aż jej ciało opadło bezwładnie w jego ramiona.
Wstał na nogi zadowolony, obrócił się i zlustrował opustoszałą autostradę.