Kitobni o'qish: «Woyciech Zdarzyński, życie i przypadki swoje opisuiący»

Shrift:

Przedmowa

Imię autora daie mi prawo, abym nudził czytelnika, iak mi się podoba; dlatego zaczynam od przedmowy, bo ta, iak pospolicie bywa, nie maiąc żadnego związku z pismem, które poprzedza, może być tym nudnieyszą, im dłużey się z nią rozciągnę.

Prawda, iż przedtym1 inny był zamiar piszących xiążki, ale ponieważ się odmienił czytelnik, nic dziwnego, iż i autorowie inaczey myśleć zaczęli.

Niż2 nastał zwyczay, aby uchodzić za człeka maiącego powszechną naukę, może mniey czytano, ale gruntowniey; każdy pomału, właśnie iak po stopniach nabywał wiadomość. Teraz młodzież znalazła krótszą iakąś drogę; dlatego też na mieisce dobrych autorow nastali autorowie: słownikow, zbiorow i formularzow.

Oświecenie wieku, którym się szczycimy, iest przyczyną, iż nic nas tak nie obchodzi, iak hańba wyznać nieumieiętność milczeniem. Dlatego każdy śmiało rozprawia o tym, czego nawet nie umie. A wielomówstwo, będąc dawniey przywarą, teraz, iak nastały nudne posiedzenia, uchodzi czasem za przymiot człowieka rozumnego.

Słysząc, iak każdy decyduie o wszystkim, powinszować by trzeba rodzaiowi ludzkiemu, iż nie ma iuż nic, co by było przed nim ukryte. Filozofowie dzisieysi znaią wszystkie skrytości natury. Matematycy liczą proszki, które składaią Ziemię. Astronomowie mierzą na cale wielkość płanet3 i ich odległość. Politycy przewiduią na kilka wieków przyszłe odmiany w kraiach. Historycy z łatwością czytaią zatarte charaktery4 starożytności. Doktorowie umieią leczyć wszystkie choroby. A nie ma nikogo, aby wyznał z Sokratesem, że nic nie umie.

Lubiemy5 się pochwalić i to iest wadą powszechną wszystkich osób i każdego wieku, z tą tylko różnicą, iż dawniey każdy sam się chwalił, my zaś przez skromność znaleźliśmy inny sposób, zaczynaiąc chwałę przymiotow naszych od krytyki cudzych niedoskonałości.

Przedtym autor, ieżeli wypracował dzieło, mógł być pewny, że ie każdy pochwali. Wieku naszego czytelnik, wprzód iuż oświecony niż6 nabył światła czytaniem, tym tylko końcem7 bierze xiążkę, aby ganiąc to, co insi chwalą, dał poznać każdemu, że ma wzrok tak delikatny, iż w Słońcu nawet plam dostrzegać potrafi. Winszuię mu, iż ma pole popisania się z rozumem, ale to przydam na pociechę piszących, iż póki się nie powiększy liczba rozsądnych, a nie zmnieiszy mędrków, póty ludzie dziwić się będą sobie lub ganić bez przyczyny.

Jeżeli iednak każdy chce się dowiedzieć, co o nim sądzą rozumni, może zbierać głosy. Ale iak w rządzie politycznym wielość, tak tu mnieysza liczba decydować powinna.

Niepewność, iakim sercem przyimie każdy czytelnik pracę piszącego, dała może początek przedmowom, których przedtym nie znano. Ztąd zrzódło niewyczerpanych materyi, częścią pochwał własnych, częścią skromnego wyznania, częścią ostrzeżenia i rady, częścią na koniec samego zwyczaiu, aby xiążka nie była bez przedmowy.

Każdy autor, przywiązany do płodu rozumu swego, chwali go iak oyciec dziecię z dowcipu8, wprzód ieszcze niż9 gadać zaczyna. To prawda, iż mnie samego nikt by nie namówił, abym ganił w przedmowie to, com napisał w xiążce. Owszem, kontent będąc z siebie, żem się zdobył na nowy produkt rozumu, nie uwierzyłbym nawet, gdyby mi powiadano, że bez moiey xiążki obszedłby się czytelnik.

A ieżeli przez skromność nie każę sobie dziękować za to, żem iest autorem, pochwalić się iednak mogę, iż mimo prawa, które mam, abym nudził czytelnika, starałem się, ilem mógł, abym go zabawił. Być to może, iż zwyczaiem współkolegów moich, mnieyszych autorów, nie dotrzymam tey obietnicy. Ale czytelnik nauczy się z częstszego doświadczenia, iż tyle ma ufać przedmowom, ile teatralnym affiszom, ktore obiecuią publiczności, że się dobrze zabawi, a częstokroć cała uciecha kończy się na tym, iż się naziewa za swoie pieniądze.

Rozdział I

Powieść historyczna zaczyna się pospolicie od słów: „Urodził się…”. Historyk, nie chcąc czytelnika zostawiać w powątpiewaniu, ieżeli10 ten, o ktorym pisze, innym iakim sposobem nie przyszedł na świat, upewnia go, że się urodził. Potym następuie rok i mieysce urodzenia, familia, urzędy, herby, przodkowie, a czasem nawet, pilny w zbieraniu nudnych odrobin, wielbi bystrość rozumu wieku niemowlęcego i przytaczaiąc wróżby o przyszłey pociesze rodziców, dziwi się razem z niemi wysileniu natury. Może czytelnik znudzony podobnemi ciekawościami podziękuie mi za to, że zaraz przystępuię do rzeczy.

Zaczynam powieść o sobie od wypielęgnowania, które winienem mamce i piastunce, tak iak wszystkie dzieci zacnego urodzenia. Matka moia miała po sobie wielkie przyczyny, aby nie szła za zwyczaiem pospolitych kobiet, ktore się udaią ślepo za głosem natury, karmiąc własnemi piersiami płód, ktory im dała. Powiyany byłem i kołysany iak insi, bo u nas w Podgórzu śmiano się ieszcze z tych nowości, które gdzie indziey nastaią. Co większa, odbyłem ospę, chociaż mi iey nie zaszczepiano. Doktorowie czynili w tym kosztowną taiemnicę, a rodzice moi wyperswadowani, iż to iest samochcąc szukać nieszczęścia, nigdy na to zezwolić nie chcieli.

W trzecim roku dopiero zacząłem chodzić, bo mię nigdy z rąk spuszczać nie kazano. Matka moia nie chciała, aby dziecię zacnego urodzenia czołgać się miało po ziemi.

Kazała mię wodzić na paskach, a gdy się zdarzyło, żem upadł przez nieostrożność piastunki, ta, boiąc się kary, znalazła sposób prędkiego utulenia, biiąc ręką mieysce, gdziem upadł, i zmyślonym głosem udaiąc, iak gdyby się to mieysce prosiło. Nauczyłem się mścić i gniewać, a za pomocą pasków długo o swoiey mocy chodzić nie mogąc, trzymałem do góry barki, krzywo stawiałem nogi i zawsze upadałem na głowę.

Wyszedłszy z niemowlęstwa, chowałem się u kobiet, bo te naylepiey dbaią o wygody dziecinne. Piastunka bita od Jmości11, za to, że mię nie umiała bawić, musiała wynaydywać różne zabawki. Naybardziey zaś tego przestrzegali rodzice, aby nie drażnić dziecięcia. Dlatego dawano mi zaraz to wszystko, czegom się napierał. A że naymilsza zabawka była dla kobiet, ktore mię pielęgnowały, kiedym kogo bił ręką po gębie, tak pięknie umiałem ie tym sposobem bawić, że mię miały za dziecię bardzo roztropne. Jmość sama była w ustawiczney trwodze, aby się to nie sprawdziło, co mówią pospolicie, iż roztropne dzieci rzadko się chowaią.

Matka moia (zwyczaynie iak każdy ma swoie dziwactwo12) bała się kota, żab, sowy, paiąka, grzmotów, czarów i upiorów, a że to iak mówiła z natury pochodziło, łaiała tych, którzy mi chcieli wyperswadować, że się takich rzeczy bać nie potrzeba. Nauczyłem się iey przykładem zatykać sobie uszy, gdy grzmiało, i wierzyć w to wszystko, co mi prawiły kobiety, ażebym prędzey usnął.

Gdym zaczął wymawiać, nie kazała Jmość łamać mi ięzyka słowami trudnemi dla dzieci. Miałem swoią osobliwą mowę, którey nikt nie rozumiał. Zamiast pięknie, szpetnie, boli, parzy, spać… nauczono mię, abym mówił caca, bla, gaga, chy, lulu… A tym ięzykiem mówiąc do lat dziesięciu, tak delikatne miałem usteczka, iż liter: g, k, ł do lat dwunastu wymówić dobrze nie mogłem. Śmiano się ze mnie, gdym mówił dwowa, tatar, natrztał, zamiast głowa, katar, na kształt; ale Jmość znaiąc delikatną komplexią13 moią gniewała się na Jegomości, iż niepotrzebnie mozolił dziecię, chcąc, abym wymawiał iak starzy.

Przyuczony do światła i ustawiczney straży, bałem się sam zostać na osobności, zwłaszcza gdy ciemno było w pokoiu, a potwierdzony w strachach od ludzi, których matka moia wielce poważała, wybić sobie z głowy nie mogłem, chociaż w dalszym wieku rozum mię przekonywał, iż wszelkie strachy są czystym dziwactwem.

Jmość, iako iedynaczka i delikatnie wychowana w domu rodzicow swoich, nie lubiła patrzyć na główkę cielęcą, kiedy ią dano na stoł. Nie iadała prosięcia, flakow i pasternaku. Nabrałem także do tych potraw wstrętu i tak się niemi brzydziłem, żem odwracał oczy, mieszał kompanią i mdlał prawie, kiedym ie obaczył na stole. Nie kazała mię iednak nigdy Jmość do tych potraw przymuszać albo przynaymniey pomału przyzwyczaiać, twierdząc, iż ten wstręt iest dziwactwem, ale pochodzi z natury.

Rozdział II

Gdym przyszedł do lat dziesięciu, oyciec moy życzył sobie, abym się był uczył wszystkiego, a matka moia chciała, abym się był niczego nie uczył. Ten spór trwał między niemi długo. Oyciec utyskiwał, iż kilka lat zdatnych do nauki na pieszczotach i próżnowaniu marnie upłynęło, matka przeciwnie, utrzymuiąc, iż ieszcze te lata nie przyszły, trwożliwa bardziey o życie iak o naukę, mówić sobie o tym nie dała.

W trzynastym roku zgodzili się przecież rodzice, abym się zaczął uczyć. O to tylko chodziło, aby wiedzieć, iakie nauki miano mi dawać i iakie mieysce obrać do uformowania iedynaka i podpory imienia naszego. Oyciec móy tego sobie naybardziey życzył, abym umiał konstrukcyą, a Jmość na wszystko przystawała, bylebym zamiast konstrukcyi, uczył się francuskiego ięzyka. Ten spor nowy dzielił także i przyiacioł rodziców moich. Pan Sędzia, człowiek staroświecki, popierał zdanie oyca, ale Pani Podkomorzyna, często bywaiąca na wielkim świecie, utrzymywała stronę matki. „Pozwol mi W. Pan – rzekła do oyca mego – abym to powiedziała na pochwałę płci naszey, iż damy, chociaż nie umieią łaciny, wymownie iednak i czule piszą. Teraz o to tylko starać się należy, aby młodzież miała dar przypodobania się. Któż widział, aby słodkie bilety pisano łacińskim ięzykiem albo w kompanii używano słów Cycerona”. Oyciec, dlatego iż wszystko dobrze przenikał, dał się na wszystko nakłonić, iednakże dla poiednania zdań przyiaciół, które rozróżnione były, umyślił użyć iakiego rozumnego człowieka, który by znaiąc gruntownie nauki, mógł wybór ich iak naylepszy uczynić.

Rozumni ludzie, którzy się maią za nauczycielów rodzaiu ludzkiego, rzadko siedzą w domu. Ten, który dla mnie miał przepisać bieg nauk i ich porządek, iako głęboko uczony, lubił te mieysca, gdzie przy dobrey uczcie można czas wesoło przepędzić. Takim też mieyscem był dom rodziców moich, niedaleki od sławney Akademii Sandeckiey. Nieodrodna córka zepsutey naówczas matki, słynęła iak i ona dzikiemi naukami i nauczycielami, wydaiąc z siebie takie dziwolągi, iakim był ów sławny literat.

Spytany u stołu, co by rozumiał naypotrzebnieyszego dla kawalera dobrego urodzenia, temi słowy zdanie swoie wyłożył: „Filip król macedoński syna swego Alexandra W[ielkiego] oddaiąc na naukę W[ielkiemu] Arystotelesowi, miał to za naywiększe iego uszczęśliwienie; non cuivis homini contingit adire Corinthum14, z tym wszystkim, iak mowi tenże sam filozof, koniec15 rozumu ludzkiego, Wielki Arystoteles, iż dusza ludzka cała w całym ciele i nierozdzielna w każdey cząstce ciała, przez sympatyczne złączenie, które my zowiemy wpływanie fizyczne…”. Matka moia, zwyczaynie iak kobiety są niecierpliwe, przerwała tę mowę w samym zapale głębokiego rozumowania, pytaiac się, ieżeli by dla mnie potrzebna była łacina. „To pytanie – odpowiedział – dwa w sobie zawiera znaczenia, na które z osobna odpowiedzieć należy, bo kto dobrze dystyngwuie, dobrze uczy. Język łaciński uważaiąc go iak mowę dawnych Rzymian, nie ma nic więcey w sobie prócz staroświeckich pism Cycerona, Horacyusza, Wirgiliusza i innych, o których mądrzy ludzie dawno iuż zapomnieli, ale biorąc go iako mowę ludzi uczonych zbogaconą przez kilka wieków tysiącznemi słowami, które wprowadzili do nas Arabowie z filozofią perypatetyczną, iest zbiorem terminów potrzebnych i umieiętnością ludzi głęboko uczonych”.

Nie trzeba było więcey na poparcie zdania oyca mego, iak były te słowa. Wyrok mądrych ludzi był każdego czasu w wielkim poważaniu i ieżeli w wieku naszym powaga rozumnych mniey waży iak rozumne przyczyny, oyciec móy iednak zasiągnął16 był ieszcze tych szczęśliwych czasów, kiedy naywiększym dowodem rzeczy było cudze zdanie.

Nie wiem, iakim sposobem odważyli się niektórzy z przytomnych17 gości iść przeciw wyrokowi temu i dawać swoie uwagi. Pani Podkomorzyna, naybardziey o wszystkim decyduiąca, utrzymywała, iż wiadomość rządu politycznego i odmian zaszłych we wszytkich państwach iest naypożytecznieyszą na świecie umieiętnością. Inni, wysławiaiąc starożytność astronomii, naywiększe w niey pożytki dla rodzaiu ludzkiego upatrywali. Innych zdanie było za fizyką, matematyką, historyą, geografią; Pan Sędzia obstawał przy prawie. Pan Skarbnik przy herbarzu, Pan Maior od dobrego ieżdżenia na koniu wyprowadzał epokę szczęśliwey odmiany w Europie i sławę przodkow naszych, a oyciec moy statecznie utrzymuiąc konstrukcyą i tey iedney nauce, którą wyniosł ze szkoł, przypisuiąc szczęście swoie i umieiętność obcowania z ludźmi, słuchać nie chciał Pani Starościny, która dowodziła, iż młody kawaler, umieiąc tańczyć i podobać się Damom, niczego więcey nie potrzebuie do wydoskonalenia swego.

Strwożona wyliczaniem tylu rozmaitych nauk matka moia, aby te wszystkie razem nie umorzyły dziecięcia i nie wysuszyły mu mózgu, mówić do siebie nikomu nie dała. To iedno zawsze powtarzaiąc, iż nigdy nie pozwoli, aby tłumiono rozum dziecinny wielkiemi, a niepożytecznemi naukami.

„Nic słusznieyszego – odezwał się mędrzec – bo któż widział, aby w kompanii abo w dysputach, którym świat iest zostawiony, była mowa o Popielu, którego myszy ziadły. Historya iest po większey części zebranie baiecznych powieści. Człowiek rozumny za prawdą tylko udawać się powinien. Alboż nie ma potrzebnieyszych rzeczy, które umysł nasz zaprzątnąć powinny? dociekanie na przykład pierwszych początkow ciał materyi pierwszey i formy substancyalney, kategoryi, drzewa Porfirusza… iest rzeczą godnieyszą rozumu naszego niż czcza nauka prawa, rządu, geografii, geometryi, fizyki z doświadczeniami, która z zepsuciem obyczaiów od zarażonych herezyą narodow wkradła się do kraiu.

Nigdy człowiek – rzekł daley mędrzec – nie iest śmiesznieyszym, iak gdy się zaprząta rzeczami, które do niego nic nie należą. Zostawmy wiadomość rządu politycznego damom, które się interessami dworów cudzoziemskich bardziey niż własnemi zatrudniać zwykły. A ieżeli o wszystkich innych naukach mam szczerze zdanie moie wyłożyć, astronomia oprócz zgadywania deszczu i pogody iest próżno strawionym czasem. Któż z ludzi według biegu płanet18 i ich zaćmienia rozrządza sprawami swemi? Na co się smażyć nad rachunkiem, aby przepowiedzieć, kiedy ukaże iaka kometa albo kiedy nastąpi zaćmienie Xiężyca? dosyć iest, aby wiedzieć, kiedy przypada dzień feralny i rok klimakteryczny, o czym się dowiedzieć można z kalendarza, który co rok mądrzy ludzie wydaią.

O geografii nic iuż nie mówię, bo wcale iest niepotrzebna dla nas Polakow, niemaiacych żeglugi. Nie trzeba liczyć gradusów na merydyanie19 albo na ekwatorze20, iadąc z Sącza do Bicza albo do Tarnowa. Ze wszystkich iednak nauk nayniepotrzebnieysza iest, zdaniem moim, geometrya. Stała Polska, chociaż tę naukę zupełnie zarzucono, a ieżeli szło o rozgraniczenie wsi iakiey z sąsiedzką, takie sprawy nie maiąc u nas końca, nie potrzebowały map ani rozmiaru”.

Cała kompania słuchała tey mowy iak wyroku iakiego bożyszcza, oprócz Pani Podkomorzyny, która w prawodawstwie naszym wiele upatruiąc zdróżności wszelkich klęsk, których kray doznał, tę dawała przyczynę, iż zawczasu nie sposobiemy dzieci naszych do tego, aby wiedziały, co się dzieie w gabinetach dworów cudzoziemskich. Z tych powodow politykę sądziła za naypotrzebnieyszą umieiętność dla młodzieży iakieykolwiek płci i urodzenia.

Rozdział III

Gdy się roziechali goście, oyciec moy, nakłoniony powagą i zdaniem mędrca, postanowił oddać mię do Sącza. Mieysce to, iak namieniłem wyżey, samą tylko konstrukcyią łacińskiego ięzyka słynęło, nad którą młodzież przez ośm lub więcey lat mozoląc głowę, wychodziła ze szkół wyuczona reguł, nic nie umieiąc ięzyka.

Oddany do tey osady akademiczney przechodziłem po stopniach przez wszystkie szkoły, o to się naybardziey staraiąc, co było zamiarem uczących, abym cały alwar21 umiał od karty do karty; iakoż w przeciągu lat sześciu tak dobrze go umiałem na pamięć, iż chociaż nie rozumiałem xiążek ani mówiących, wszystkie iednak reguły umiałem doskonale. Łacina Cycerona i tych wszystkich, którzy około wieku iego żyli, ponieważ była bardzo niska w porównaniu tey, którą w szkołach naszych pisano, nie chciał professor tracić nadaremnie czasu na czytanie mówcy rzymskiego i innych pism iemu podobnych.

Dobrze wyuczony reguł łacińskiego ięzyka poczytałem za nieroztropność uczyć się Polskiego, którego przez samo używanie mogłem doskonale nabyć. I w samey rzeczy Bedulus Szkolny tak dobrze umiał po Polsku, iak i nasz Professor. Z tey przyczyny obrzydziłem sobie ten ięzyk, którym Pospólstwo równie mowi iak i ludzie uczeni, a rzadko go używaiąc, nabyłem łatwości mówienia po łacinie, innym wcale sposobem iak dawni Rzymianie mówili.

Przestaiąc na umieiętności reguł łacinskiego ięzyka, osądziłem, iż wszystkie inne nauki nie przystoią osobom zacnego urodzenia. Ktokolwiek ma nadzieię wiosek y znacznych intrat, nie powinien być ani geometrą, ani architektem, ani malarzem, ani się znać na kunsztach, których się uczą ludzie podłego urodzenia. Wszystko można mieć za pieniądze, bo rzemieślnicy są na to, aby zadosyć czynili wymysłom ludzi maiętnych; dlatego sprawiedliwie weszło w przysłowie, iż pańskie dzieci rodzą się z rozumami, to iest, że o wszystkim decydować umieią, chociaż się niczego nie uczą.

Będąc panięciem, a przy tym sposobiąc się do tego, abym wyszedł na mądrego człowieka, nie chciałem tracić czasu nad nauką kształtnego pisania. Panowie i literaci źle piszą; jest to przysłowie, które się pospolicie prawdzi22.

Skończywszy ostatnią szkołę łacińskiego ięzyka, zacząłem się uczyć poezyi łacińskiey, iey ustaw, figur, pedesów23 i ich nazwisk: dactilus, pyrichius, molossus, trybrahys, anapestus, antibachius, amphybrachys… Professor nasz nie szedł ślepo za Horacyuszem, ale wolał mniey gładki wiersz, byleby był bez elizyi24 i z reguł napisany. Skromność autorska wstrzymuie mię, iż zamilczeć muszę o nadgrobku, który napisałem na śmierć W. J. X. Kantora Kollegiaty naszey, ktorego niewczesna pedogra porwała z tego świata. Trzydzieści hexametrów bez elizyi tak ułożyłem, iż ie ze wszystkich stron czytaiąc zawsze wypadły te słowa: Żyi nieśmiertelny, pod śmiertelnym grobowcem. Mniey dbaiąc o sens iak o sztukę, tyle umieściłem figur i kwiatków poetycznych, iż żaden wiersz25 nie był bez osobliwości, na ktorey sami tylko ludzie głęboko uczeni poznać się mogli.

Skończywszy poezyą, zacząłem się uczyć wymowy, bo za moich czasów pierwey uczono dobrze mówić niż dobrze myśleć, dlatego odkładano logikę po nauce wymowy. Każda sztuka ma swoie ustawy i każdy nauczyciel swoy sposob uczenia. Professor nasz, iak drugi Kwintylian, lepiey znał Teoryą i reguły retoryczne niż praktykę dobrego pisania. Zacząłem więc uczyć się na pamięć długich uwag, czyli iak zwano naówczas preceptów; a zamiast Cycerona czytałem herbowne panegiryki, które nam podawano za wzór dobrego pisania. Ktokolwiek ma zapał z natury i łatwość wybicia się wysoko w myślach, nie cierpi tak szczupłych obrębów, iak ie czytałem potym26 w Uwagach nad wymową autora Zabawek wierszem i prozą27. Mowy, które pisałem, pełne były słów niemaiących żadnego związku z materyą, dlatego starałem się przykształcić ie rożnemi przypisami, nie mogąc razem pomieścić tego wszystkiego, co mi się snuło w głowie, gdym pisał. Miłość własna nadymała mię za każdą razą28, gdym odczytywał Chryą działaiącą29, którey dałem tytuł z greckiego: Monodrammaloginekapotos. Ten produkt rozumu mego ziednał mi u wszystkich szacunek, czytałem go tym, których miarkowałem, że są lepiey uczeni; nie dlatego, aby co w nim odmienić albo poprawić mogli, ale żeby się dziwili dowcipowi30 memu, który mię unosząc iak strumień wezbrany, zaniósłby był na koniec do morza nieprzebytego słów skołatanych z myślami, gdyby mię to iedno nie wstrzymywało, iż trzeba kiedyżkolwiek zakończyć.

Przez dwa lata ucząc się wymowy, umiałem tak wysoko31 pisać, iak i móy nauczyciel. Tego tylko nie dostawało32 mi do zupełnego wydoskonalenia umysłu, abym się stał uczniem Awerroesa, Awincenny i Szkota, wielkich komentarzow wielkiego Arystotelesa. Zacząłem od dialektyki i za pomocą iey nauczałem się inaczey myśleć iak ludzkie ordynaryini. Wielu stara się o to, aby myśl swoią iak nayiaśniey wyrazić, dlatego też w takich pismach nie widać żadney sztuki. Uczony człowiek inaczey myśli. Chce, aby każda rzecz była z reguł, i mało dba o to, aby go zrozumiano, byleby tylko pisał i mówił in forma33. W samey rzeczy nikt lepiey ode mnie nie umiał ułożyć sylogizmu według form, które mądrzy ludzie dla lepszey pamięci w dowcipnym epigrammacie opisali34.

Jeżeli logika miała w sobie wiele rzeczy, które mądrym tylko podobać powinny; metafizyka, którą rozpocząłem przy końcu roku, miała ich nierównie więcey. Nauczyłem się ięzyka ludzi uczonych: entitas, hecceitas, in abstracto, in concreto, species quidditativa, conceptus ultimatus, causalitas, ubicatio… Oprócz innych dystynkcyi i definicyi, które samym tylko ludziom mądrym są wiadome.

Przy końcu roku szkolnego odebrałem z domu bardzo niepomyślną nowinę. Oyciec móy pierszego zaraz roku, iak mię oddał do szkół, pożegnawszy się z tym światem, zostawił matkę, prawda, że w podeszłym iuż nieco wieku, ale przy dobrey królewszczyznie i znaczney intracie dziedziczney. A chociaż (iak zwyczaynie wdowom) różne się iey trafiały partye, iść iednak za mąż nie chciała. Ośm lat przeżywszy w tym stanie, przyszedł czas na koniec, kiedy miłość gasnącym iuż ogniem rozgrzana pomieszała tę długą spokoyność. Miłość iest iak zwierz dziki raniony postrzałem, który przed ostatnim oddechem wszystkie siły swoie wywiera i nie traci ich chyba razem z życiem. Ta pora wieku w stanie osierociałym po mężu podpada tyle przypadkom, ile młodość w żywych osobach; bo równie rzadko widzieć się daie roztropność w wyborze. Po odrzuconym kilka razy szczęściu, gdy się iey co dzień mnieysze trafiało, przymuszona na koniec była, rozgniewawszy się o coś na mnie i na siostrę moią, póyść za mąż w pięćdziesiątym osmym roku za młodego człowieka, iednego z służących swoich, który by ią cieszył w zgryzotach i pomocnym był w interesach. Ażeby zaś ukarała nas po macierzyńsku, uczyniła panem męża swego wszystkich intrat, zapisow i królewszczyzny.

Wyznaczono, iak zwyczay, opiekunow pokrzywdzonym dzieciom. Opieka nad sierotami, które maią fortunkę, iest cnotą, do którey się wielu ubiega. Pan Podczaszy, przyiaciel matki moiey, był z liczby tych serc litościwych, które zatrudniaiąc się dobroczynnie pupilami swemi, nie przestaią na dziesiątym groszu, które im prawo wyznaczyło.

Ta nowina, iak pospolicie martwić zwykła dorosłe dzieci, tak i mnie niemało przeraziła. Widziałem, iż zniknęła nadzieia fortuny i że w samym tylko rozumie i przymiotach moich ufność pokładać należało. Dla tey przyczyny nie chciałem przerywać sobie osnowy rozpoczętych nauk; zwłaszcza gdy i matka moia nie życzyła sobie, abym młodo osiadł w domu i grzebał w roli tak znakomite przymioty.

Rozpocząłem fizykę; nie teraźnieyszą, ludzi, iak mówią, wolnieyszego zdania, ale tę, którą Arabowie razem z ospą wprowadzili do nas i ciemnieyszą ieszcze uczynili, iak ią zostawił Arystoteles. Doznałem, iż kto iedney rzeczy ma dobrą wiadomość, łatwo mu inne przychodzą. Niech mi czytelnik daruie, że to powiem na pochwałę moią, iż nikt lepiey nie umiał poiąć i wyłożyć, co iest: sympatya, antypatya, materya pierwsza, forma substancyalna i jakości ukryte, przez które całą naturę i iey sprawy fizycy nasi wykładali.

Za czasów moich był ieszcze ten chwalebny zwyczay, iż odprawowano dysputy publiczne w przytomności35 różnych osob sproszonych na ten koniec, aby się wspólnie wyszydzić żartami i zelżyć grubemi słowy. Te uczone kłótnie, mieszaiąc dawniey królestwa i daiąc oręż w ręce głów zapalonych, były przyczyną rzezi i prześladowania. Wieku naszego36 iak w barbrzyńskim sposobie poiedynkowania nastała iakaś maskowana grzeczność, tak i w dysputach zaczęła się pokazywać przysposobiona skromność. W naywiększym zapale odgłos trąb przerywał kłótnią, a wesoła uczta godziła rozróżnione strony. Teraz oprócz niektórych osób prawdziwych uczniów Arystotelesa nauki zginęło mieysce do boiu, a z nim (iak wielu narzeka) gust dobry w naukach, obyczaie i wiara.

Dysputa moia była o trzy prawdy, które utrzymywałem. Pierwsza: jeżeli37 działaiące powinno się stykać z biernym, czy też działać może z daleka38. Druga: czyli w zepsuciu substlancyalnym rozsypuią się cząstki, aż do materyi pierwszey39. Trzecia na koniec: jeżeli przedmiot duchowny może zostawać w podpadniku cielesnym; albo przeciwnie przymiot cielesny w podpadniku duchownym40. Ja utrzymywałem, że tak, a przeciwnik móy, skotystyczney filozofii bakałarz i św. teologii jubilat, dowodził, że nie. Ztąd wrzawa, daley kłótnia, na koniec przeszedłszy przez wszystkie propozycye filozoficzne, od materyi pierwszey poszliśmy do grubey materyi, a gdy tubalność głosu jubilatskiego głuszyć nas poczęła, clarissimus kazał zatrąbić na chorze, i tak skończyła się dysputa na pięciu silogizmach in Baralipton, dwóch in Fapesmo i iednym in Frisesomorum; a ia otrzymałem pochwałę, iż swego czasu będę podporą Kościoła i Oyczyzny.

1.przedtym – dziś: przedtem. [przypis edytorski]
2.niż (daw.) – tu: zanim. [przypis edytorski]
3.płaneta (daw.) – dziś: planeta. [przypis edytorski]
4.charaktery – tu: litery, znaki. [przypis edytorski]
5.lubiemy – dziś popr.: lubimy. [przypis edytorski]
6.niż (daw.) – tu: zanim. [przypis edytorski]
7.tym końcem (daw.) – tu: w tym celu. [przypis edytorski]
8.dowcip (daw.) – inteligencja. [przypis edytorski]
9.niż (daw.) – tu: zanim. [przypis edytorski]
10.ieżeli (daw.) – tu: czy. [przypis edytorski]
11.Jmość – Jejmość, od: Jej Miłość; pani. [przypis edytorski]
12.każdy ma swoie dziwactwo – dama iedna, podczas kolacyi u xiążęcia lotaryńskiego, postrzegłszy paiąka, z krzykiem wybiegła do ogrodu. Widząc przy sobie pierwszego ministra dworu: „ah! Mospanie (rzekła) iakżem przestraszona…”. „Ktoż by się tego nie bał (odpowiedział Minister). Ale byłże wielki?”. „Straszliwym sposobem”, odpowiedziała dama. „Latałże koło mnie blisko?”. „Cóż znowu W. Pan mówisz? paiąk latał?”. „Alboż W. Pani dla paiąka takie historye robisz? iakie głupstwo! ia rozumiałem, że to był niedopyrz”. Helwecjusz, O rozumie. [przypis autorski]
13.kompleksja – budowa; tu: charakter, osobowość, konstrukcja psychiczna. [przypis edytorski]
14.non cuivis homini contingit adire Corinthum (łac.)– nie każdego stać, by jechać do Koryntu (cyt. z Horacy, Listy I, 17, 36); przen.: nie każdy jest wystarczająco zamożny i wyrafinowany. [przypis edytorski]
15.koniec – tu: zwieńczenie, korona, punkt dojścia. [przypis edytorski]
16.zasiągnął – dziś: zasięgnął; tu: sięgał; zażył. [przypis edytorski]
17.przytomny (daw.) – obecny (przy tym, o czym mowa). [przypis edytorski]
18.płaneta (daw.) – dziś: planeta. [przypis edytorski]
19.merydyana (łac. meridiana) – linia południkowa. [przypis edytorski]
20.ekwator (daw.) – równik. [przypis edytorski]
21.alwar a. Alwar – podręcznik do nauki gramatyki łacińskiej (trzytomowe dzieło De institutio grammatica) z XVI w., używany w szkołach jezuickich; pot. nazwa utworzona została od nazwiska autora, portugalskiego jezuity Emmanuele Alvareza (1526–1586), rektora kolegium jezuickiego; gramatyka została wydana po raz pierwszy w Lizbonie w 1572, pierwszy przedruk polski pochodzi już z 1577 r., a do końca okresu Oświecenia miało miejsce blisko 70 wydań dzieła na terenach Rzeczpospolitej. [przypis edytorski]
22.prawdzić się – sprawdzać się. [przypis edytorski]
23.pedes (z łac.) – stopa; tu: staroż. miara rytmiczna wiersza. [przypis edytorski]
24.elizja – opuszczenie samogłoski w wygłosie a. sylaby końcowej. [przypis edytorski]
25.wiersz – tu: wers. [przypis edytorski]
26.potym – dziś popr.: potem. [przypis edytorski]
27.autor „Zabawek wierszem i prozą” – Franciszek Karpiński (1741–1825). [przypis edytorski]
28.za każdą razą – dziś: za każdym razem. [przypis edytorski]
29.Chrya działaiącaChria activa. Rodzay mowy, który dawniey dawano w szkołach. [przypis autorski]
30.dowcip (daw.) – inteligencja, spryt, intelekt. [przypis edytorski]
31.wysoko – tu: wzniośle; według reguł stylu wysokiego. [przypis edytorski]
32.nie dostawać (daw.) – nie starczać; brakować. [przypis edytorski]
33.mało dba o to, aby go zrozumiano, byleby tylko pisał i mówił in forma – satyra Rabnera. [przypis autorski]
34
  sylogizmu według form, które mądrzy ludzie (…) w dowcipnym epigrammacie opisali
Barbara Celarent, Darii Ferio Baralipton.Celantes Dabitis Fapesmo Frisesomorum,Cesare Camestres Festino Barocco Darapti.Felapton Disamis Datisi Brocardo Ferison.[przypis autorski]

[Закрыть]
35.w przytomności (daw.) – w obecności. [przypis edytorski]
36.wieku naszego – w naszym wieku. [przypis edytorski]
37.jeżeli (daw.) – tu: czy. [przypis edytorski]
38.jeżeli działaiące powinno się stykać z biernym, czy też działać może z dalekaUtrum agens debeat esse immediatum posso, an vero agere possit indistans. [przypis autorski]
39.czyli w zepsuciu substlancyalnym rozsypuią się cząstki, aż do materyi pierwszeyAn in corruptione Substantiali resolvuntur partes usq. ad Materiam Primam. [przypis autorski]
40.jeżeli przedmiot duchowny może zostawać w podpadniku cielesnym; albo przeciwnie przymiot cielesny w podpadniku duchownymUtrum accidens spirituale possit inherere subiecto corporeo, vel e contra accidens corporeum subiecto spirituali. [przypis autorski]
Yosh cheklamasi:
0+
Litresda chiqarilgan sana:
19 iyun 2020
Hajm:
160 Sahifa 1 tasvir
Mualliflik huquqi egasi:
Public Domain
Yuklab olish formati:
Audio
O'rtacha reyting 4,9, 48 ta baholash asosida
Matn
O'rtacha reyting 4,3, 281 ta baholash asosida
Matn, audio format mavjud
O'rtacha reyting 4,9, 1898 ta baholash asosida
Audio
O'rtacha reyting 4,7, 28 ta baholash asosida
Matn, audio format mavjud
O'rtacha reyting 4,7, 511 ta baholash asosida
Matn, audio format mavjud
O'rtacha reyting 4,3, 39 ta baholash asosida