Kitobni o'qish: «Obserwując»
Blake Pierce
Blake Pierce jest autorem bestsellerowej serii kryminałów o agentce RILEY PAGE, w skład której wchodzą: Zaginiona (cz. 1), Porwana (cz. 2) i Pożądana (cz. 3). Blake Pierce napisał również serię kryminałów o MACKENZIE WHITE.
Blake Pierce był od zawsze zapalonym czytelnikiem i miłośnikiem powieści detektywistycznych i thrillerów. Blake bardzo ceni sobie kontakt z czytelnikami i zachęca do odwiedzenia jego strony www.blakepierceauthor.com, godzie możesz dowiedzieć się więcej na temat jego twórczości i skontaktować się z nim.
Copyright © 2018 by Blake Pierce. All rights reserved. Except as permitted under the U.S. Copyright Act of 1976, no part of this publication may be reproduced, distributed or transmitted in any form or by any means, or stored in a database or retrieval system, without the prior permission of the author. This ebook is licensed for your personal enjoyment only. This ebook may not be re-sold or given away to other people. If you would like to share this book with another person, please purchase an additional copy for each recipient. If you’re reading this book and did not purchase it, or it was not purchased for your use only, then please return it and purchase your own copy. Thank you for respecting the hard work of this author. This is a work of fiction. Names, characters, businesses, organizations, places, events, and incidents either are the product of the author’s imagination or are used fictionally. Any resemblance to actual persons, living or dead, is entirely coincidental. Jacket image Copyright Korionov, used under license from Shutterstock.com.
KSIĄŻKI AUTORSTWA BLAKE PIERCE
SERIA KRYMINAŁÓW O RILEY PAIGE
ZAGINIONA (cz. 1)
PORWANA (cz. 2)
POŻĄDANA (cz. 3)
SERIA KRYMINAŁÓW HISTORIA RILEY PAIGE
OBSERWUJĄC (Książka #1)
CZEKAJĄC (Książka #2)
SERII THRILLERÓW O AVERY BLACK
DLACZEGO ZABIJA (cz. 1)
DLACZEGO UCIEKA (cz. 2)
Rozdział I
Riley siedziała zgarbiona na łóżku, wpatrując się w książkę do psychologii. Nie mogła się skupić, nie przy hałasie, który panował w pokoju. Po raz kolejny “Don’t Let This Moment End” Glorii Estefan grało na cały regulator. Który to już raz słyszała tę piosenkę tego wieczoru? Wydawało jej się, że ostatnio brzmiała w każdym pokoju akademika.
Riley próbowała przekrzyczeć muzykę, zwracając się do swojej współlokatorki:
– Trudy, błagam, niech ta chwila dobiegnie końca. Albo przynajmniej ta piosenka. A może po prostu mnie zastrzel.
Trudy zaśmiała się. Siedziała wraz z Rheą, ich przyjaciółką, na łóżku Trudy po drugiej stronie pokoju. Właśnie skończyły malować sobie nawzajem paznokcie, a teraz machały rękoma w powietrzu, żeby lakier szybciej wysechł.
Trudy odkrzyknęła, próbując przebić się nad muzyką:
– Po moim trupie.
– Mamy zamiar cię torturować – dodała Rhea. – Nie odpuścimy, dopóki z nami nie wyjdziesz.
– Jest czwartek wieczorem – powiedziała Riley.
– I co z tego? – odpowiedziała Trudy.
– Mam jutro zajęcia wcześnie rano.
– Od kiedy potrzebny ci sen? – spytała Rhea.
– Rhea ma rację – dodała Trudy. – Jesteś największym nocnym markiem, jakiego znam.
Trudy była najlepszą przyjaciółką Riley: blondynka z szerokim uśmiechem, którym czarowała praktycznie każdego, kogo poznała, zwłaszcza facetów. Rhea była brunetką – była ładniejsza od Trudy i raczej skryta, chociaż starała się jak mogła dotrzymać kroku towarzyskiej naturze Trudy.
Riley wydała z siebie rozpaczliwy jęk. Wstała ze swojego łóżka i podeszła do odtwarzacza CD Trudy, ściszyła muzykę, po czym wspięła się z powrotem na swoje łóżko i ponownie oddała się lekturze książki do psychologii. Oczywiście, jak na zawołanie Trudy wstała i podkręciła muzykę z powrotem – nie tak głośno jak wcześniej, ale wciąż zbyt głośno, by Riley mogła się skupić na czytaniu.
Riley gwałtownie zamknęła książkę.
– Będę musiała uciec się do użycia siły – powiedziała.
Rhea zaśmiała się i powiedziała:
– Cóż, przynajmniej byłaby to jakaś odmiana. Jak będziesz tu tak siedziała zgarbiona, zostanie ci tak na zawsze.
Trudy dodała:
– I nie próbuj nam wmówić, że musisz się uczyć. Chodzimy na te same zajęcia z psychologii, pamiętasz? I wiem, że czytasz grubo na zapas, pewnie i nawet tygodnie do przodu.
Rhea drwiąco przeraziła się:
– Czytasz na zapas? Czy to nie jest przypadkiem nielegalne? Bo powinno być.
Trudy szturchnęła Rheę i powiedziała:
– Riley lubi imponować Profesorowi Haymanowi. Podoba jej się.
– Nie podoba mi się! – odburknęła Riley.
– Mój błąd – powiedziała Trudy. – Dlaczego miałby ci się podobać?
Riley od razu nasunęło się na myśl…
Bo jest młody, przystojny i inteligentny?
Bo podoba się każdej dziewczynie z grupy?
… jednak zatrzymała te myśli dla siebie.
Rhea wyciągnęła przed siebie swoją dłoń i wpatrywała się w swoje paznokcie.
Powiedziała do Riley:
– Kiedy ostatnio sobie pofolgowałaś? Mam na myśli, kiedy ostatnio się z kimś przespałaś?
Trudy pokręciła głową i zażartowała:
– Nie pytaj. Riley złożyła przysięgę czystości.
Riley przewróciła oczyma i pomyślała…
Nie ma co silić się na ripostę.
– Riley nie bierze nawet pigułek – powiedziała Trudy do Rhei.
Riley z niedowierzaniem wytrzeszczyła oczy na brak dyskrecji Trudy.
– Trudy! – zwróciła jej uwagę.
Trudy wzruszyła ramionami i powiedziała:
– Przecież nie prosiłaś mnie o trzymanie tego w tajemnicy czy coś.
Rhei aż opadła szczęka. Tym razem jej przerażenie wydawało się prawdziwe.
– Riley. Powiedz, że to nieprawda. Powiedz, że ona kłamie.
Riley mruknęła pod nosem i nic nie odpowiedziała.
Gdyby tylko wiedziały, pomyślała.
Nie lubiła wspominać swoich buntowniczych nastoletnich lat, a co dopiero mówić o nich. Miała szczęście, że nie zaszła wtedy w ciążę ani nie złapała żadnej okropnej choroby. Na uczelni przystopowała mocno – w tym także i kwestiach seksu, chociaż zawsze miała przy sobie opakowanie prezerwatyw, tak na wszelki wypadek.
Trudy ostentacyjnie ponownie podgłośniła muzykę.
Riley westchnęła i powiedziała:
– Ok, poddaję się. Dokąd chcecie iść?
– Do Nory Centaura – odpowiedziała Rhea. – Potrzebne nam porządne picie.
– Gdzie indziej można by pójść, jak nie tam? – dodała Trudy.
Riley zsunęła nogi z łóżka i wstała.
– Mogę tak iść?
– Żartujesz? – spytała Trudy.
Rhea powiedziała:
– Nora Centaura jest grunge’owa, ale nie aż tak grunge’owa.
Trudy podeszła do szafy i zaczęła przebierać w ubraniach Riley.
– Czy muszę być jak twoja matka czy coś? Masz, włóż to. – powiedziała.
Trudy wyciągnęła krótki top na ramiączkach oraz parę ładnych dżinsów, i podała je Riley. Potem wyszła wraz z Rheą na korytarz, żeby zebrać inne dziewczyny z piętra. Riley przebrała się, a potem stała i przyglądała się sobie w długim lustrze na drzwiach szafy. Musiała przyznać, że Trudy wybrała dobry strój dla niej. Krótki top pasował do jej szczupłej, sportowej sylwetki. Z jej długimi ciemnymi włosami i orzechowymi oczami spokojnie mogła ujść za imprezowiczkę. Mimo to, czuła się bardziej jak w przebraniu, a nie jak ona sama. Jednak jej przyjaciółki miały rację; spędzała za dużo czasu na nauce. I w tym wypadku z pewnością istniało coś takiego jak przesada.
Nie samą pracą żyje człowiek…
Włożyła dżinsową kurtkę i szepnęła do siebie w lustrze:
– Dalej, Riley. Wyjdź i skorzystaj nieco z życia.
* * *
Kiedy ona i jej przyjaciółki otworzyły drzwi do Nory Centaura, Riley uderzył znajomy, ale duszący zapach dymu papierosowego i równie duszący hałas heavy metalowej muzyki. Wahała się. Może to wyjście to nie był najlepszy pomysł. Czy zgrzytanie Metalliki było lepsze od monotonnej Glorii Estefan? Ale Rhea i Trudy były tuż za nią i wepchnęły ją do środka. Trzy inne dziewczyny z akademika podążyły ich śladem, po czym udały się prosto do baru. Wpatrując się przez zadymione powietrze, Riley dostrzegła kilka znajomych twarzy. Zdziwiła ją tak dużo ludzi tutaj w środku tygodnia. Większość miejsca zajmował parkiet do tańca, gdzie promienie światła i błyski rozświetlały postacie, które radośnie wywijały się w rytm refrenu “Whiskey in the Jar”.
Trudy złapała Riley i Rheę za ręce.
– Chodźmy razem potańczyć!
Była to znana taktyka: dziewczyny tańczyły razem dopóki nie przykuły uwagi jakichś chłopaków. Niedługo potem wszystkie tańczyły z facetami zamiast ze sobą nawzajem, a alkohol lał się litrami. Ale Riley nie miała zbytnio ochoty – ani na taniec, ani na siedzenie w hałasie. Uśmiechając się, pokręciła głową i zabrała rękę od Trudy. Trudy przez chwilę wyglądała na zranioną, ale panował tam zbyt duży hałas, żeby się spierać. Pokazała Riley język i pociągnęła Rheę za sobą na parkiet.
Nie ma to jak dojrzałość, pomyślała Riley.
Przecisnęła się przez tłum aż do baru i zamówiła sobie kieliszek czerwonego wina. Potem zeszła na dół, do piwnicy wypełnionej stolikami i lożami do siedzenia. Udało jej się znaleźć pustą lożę, gdzie mogła usiąść. Tu na dole czuła się o wiele lepiej niż na górze. Co prawda, dym papierosowy był tu na tyle gęsty, że aż piekły ją oczy; było tu jednak ciszej i spokojniej, chociaż przytłumiona muzyka z góry wciąż łomotała przez podłogę. Powoli sączyła swoje wino, wspominając swoje lekkomyślne nastoletnie pijaństwo. Zawsze udawało jej się wykombinować jakiś alkohol dzięki szemranym kontaktom w małym miasteczku, jakim było Larned. W tamtym okresie głównie padało na whiskey.
Biedny Wuj Deke i Ciotka Ruth, pomyślała. Z nudy i gniewu przysporzyła im o wiele więcej problemów, niż na to zasłużyli.
Powtarzała wciąż sobie…
Może kiedyś im to wynagrodzę.
Jej rozmyślania zostały przerwane przez męski głos.
– Cześć.
Riley spojrzała w górę i w dół, i zobaczyła postawnego, umięśnionego i całkiem przystojnego chłopaka trzymającego kufel piwa, który mierzył ją wzrokiem, uśmiechając się zawadiacko.
Riley zmrużyła oczy – jak gdyby chciała spytać…
“Czy my się znamy?”
Oczywiście Riley doskonale wiedziała, kto to był. Harry Rampling, rozgrywający z uczelnianej drużyny futbolu amerykańskiego. Riley widziała, jak używał tego samego sposobu wobec innych dziewczyn – pojawiał się bez przedstawienia się, bo z góry zakładał, że był znany wszystkim kobietom na kampusie jako dar od Boga. Riley wiedziała, że ta taktyka przeważnie działała. Drużyna Lanton była kiepska, a Harry Rampling raczej nie miał szans na zostanie profesjonalnym graczem, ale mimo to był w Lanton bohaterem, i zazwyczaj dziewczyny lepiły się do niego.
Ona po prostu wpatrywała się w niego z zagadkowym wyrazem twarzy, jak gdyby nie miała pojęcia, kim mógł być. Jego uśmiech zrzedł nieco. Ciężko było stwierdzić przy przygaszonym świetle, ale Riley podejrzewała, że się zarumienił. Odszedł, najwidoczniej zawstydzony; nie upadł jeszcze tak nisko, by musieć się przedstawiać. Riley wzięła łyk wina, rozkoszując się swoim małym zwycięstwem oraz odrobiną samotności.
Wtedy usłyszała inny męski głos.
– Jak to zrobiłaś?
Kolejny chłopak stał przy jej loży z piwem. Był ładnie ubrany, dobrze zbudowany, nieco starszy niż ona, i od razu wydał się Riley o wiele bardziej atrakcyjny niż Harry Rampling.
– Jak zrobiłam co? – spytała.
Chłopak wzruszył ramionami.
– Spławiłaś Harry’ego Ramplinga w taki sposób. Pozbyłaś się go bez słowa, nie musiałaś się nawet silić na “Odwal się, frajerze”. Nie sądziłem, że to w ogóle możliwe.
Riley poczuła się dziwnie onieśmielona.
– Przed wyjściem użyłam sprayu odstraszającego mięśniaków – powiedziała.
Gdy tylko wypowiedziała te słowa, pomyślała…
O matko, próbuję rzucać żartami. Co ja sobie wyobrażam?
On uśmiechnął się, rozśmieszony jej żartem. Bez zaproszenia dosiadł się do niej i powiedział:
– Jestem Ryan Paige, nie znamy się, i nie będę miał ci za złe, jeśli za pięć minut lub nawet szybciej zapomnisz, jak się nazywam. Zapewniam cię, że jestem wybitnie przeciętny.
Riley była zaskoczona jego tupetem.
Nie przedstawiaj się, powiedziała sobie.
Mimo to z jej ust wydobyło się…
– Jestem Riley Sweeney. Ostatni rok. Psychologia.
Czuła, że się rumieni. Koleś miał gadane. Jego sposób na podryw był tak nonszalancki, że sprawiał wrażenie, jak gdyby wcale się nie starał.
Przeciętny, ha, Riley pomyślała. Już teraz była pewna, że nie zapomni o Ryanie Paige’u w najbliższym czasie.
Uważaj na niego, powiedziała do siebie. Następnie spytała:
– Yy, też jesteś studentem Lanton?
Pokiwał głową i odpowiedział:
– Wydział Prawa. Też kończę w tym roku.
Powiedział to tak, jak gdyby nie był to powód do dumy. A Riley oczywiście była pod wrażeniem. Siedzieli tak i rozmawiali jakiś czas – nie była pewna jak długo dokładnie. Kiedy spytał ją o jej plany po ukończeniu studiów, Riley musiała przyznać, że nie była pewna.
– Poszukam jakiejś pracy – powiedziała mu. – Pewnie będę musiała pójść na studia uzupełniające, jeśli chcę pracować w zawodzie.
Pokiwał głową ze zrozumieniem i odpowiedział:
– Ja zaaplikowałem do kilku firm prawniczych. Parę z nich wygląda obiecująco, ale muszę dobrze przemyśleć swój kolejny krok.
Jak tak rozmawiali, Riley zdała sobie sprawę, że za każdym razem, gdy ich spojrzenia skrzyżowały się przez dłuższą chwilę, jej ciało przeszywał lekki dreszcz. Czy on też to czuł? Zauważyła, jak kilka razy znienacka odwrócił wzrok. Wtedy, korzystając z chwili ciszy, Ryan dokończył swoje piwo i powiedział:
– Słuchaj, przykro mi, że muszę uciekać, ale mam jutro zajęcia wcześnie rano i powinienem się jeszcze pouczyć.
Riley osłupiała. Czy nie miał zamiaru przystawiać się do niej?
Nie, pomyślała. Ma za dużą klasę na coś takiego.
Nie żeby nie wpadła mu w oko – była pewna, że tak. Ale on wiedział, że lepiej nie naciskać.
Imponujące, pomyślała.
– W porządku, mam tak samo – odpowiedziała.
Uśmiechnął się szczerze.
– Miło było mi cię poznać, Riley Sweeney.
Riley również uśmiechnęła się.
– Ciebie też, Ryanie Paige.
Ryan zaśmiał się i odpowiedział:
– O proszę, pamiętałaś.
Bez słowa wstał i wyszedł.
Riley nie do końca wiedziała, co się wydarzyło. Nie wymienili się numerami telefonów, nie powiedziała mu, w którym akademiku mieszka, sama też nie miała pojęcia, gdzie on mieszka. I nie zaprosił jej nawet na prawdziwą randkę w przyszłości. Nie dlatego, że nie spodziewał się prawdziwej randki, o tym była przekonana. On po prostu był pewny. Pewny, że ich ścieżki wkrótce znowu się skrzyżują, i liczył, że wtedy chemia między nimi zrobi swoje. A Riley chyba wierzyła, że miał rację.
W tym momencie usłyszała wołanie Trudy:
– Hej, Riley! Kim był ten przystojniak?
Riley odwróciła się i zobaczyła Trudy schodzącą ze schodów, z pełnym dzbankiem piwa w jednej ręce i z kuflem w drugiej. Trzy inne dziewczyny z akademika podążały za nią. Wszystkie wyglądały na dość pijane. Riley nie odpowiedziała na pytanie Trudy. Miała tylko nadzieję, że Ryan już tego nie słyszał. Gdy dziewczyny podeszły do stolika, Riley spytała…
– Gdzie jest Rhea?
Trudy rozejrzała się dookoła.
– A nie wiem – powiedziała niewyraźnie. – Gdzie jest Rhea?
Jedna z dziewczyn odpowiedziała:
– Rhea poszła z powrotem do akademika.
– Co?! Poszła i nic mi nie powiedziała? – zdziwiła się Trudy.
– Mówiła ci – powiedziała inna dziewczyna.
Dziewczyny miały zamiar dosiąść się do loży Riley. Nie chcąc utknąć tam z nimi, podniosła się ze swojego siedzenia.
– Wszystkie powinnyśmy iść do domu – stwierdziła.
Wśród protestów, dziewczyny usiadły, śmiejąc się i najwidoczniej szykując się na długą noc. Riley poddała się. Poszła na górę i wyszła z pubu głównymi drzwiami. Na zewnątrz odetchnęła głęboko chłodnym, świeżym powietrzem. Był marzec, a w Dolinie Shenandoah w stanie Wirginia czasem noce bywały zimne o tej porze, jednak chłód ten był przyjemny po dusznym, wypełnionym dymem barze. Droga z powrotem do akademika była krótka i dobrze oświetlona. Riley czuła, że ten wieczór potoczył się dobrze. Wypiła jedynie jeden kieliszek wina – akurat, żeby się zrelaksować – no i jeszcze ten chłopak…
Ryan Paige.
Uśmiechnęła się.
Nie, nie zapomniała, jak się nazywał.
* * *
Riley była pogrążona w głębokim śnie, kiedy coś gwałtownie ją obudziło.
Co to było? zastanawiała się. Najpierw myślała, że może ktoś nią potrząsnął za ramię. Ale nie, to nie było to. Wpatrywała się w ciemność pokoju, gdy znowu usłyszała ten dźwięk.
Wrzask.
Głos przepełniony przerażeniem.
Riley wiedziała, że coś okropnego musiało się stać.
Rozdział II
Riley zerwała się na równe nogi, zanim jeszcze się w pełni obudziła. Ten dźwięk był przerażający. Co to mogło być? Kiedy włączyła światło przy łóżku, znajomy głos wymamrotał z drugiej strony pokoju:
– Riley, co się dzieje?
Trudy leżała w swoim łóżku w ciuchach, osłaniając oczy przed światłem. Było oczywiste, że padła z nóg w mocno nietrzeźwym stanie. Riley przespała powrót swojej współlokatorki, ale teraz już nie spała. Tak samo jak pozostali w akademiku. Dało się usłyszeć nerwowe głosy wydobywające się z sąsiednich pokojów. Riley nabrała ruchów – włożyła kapcie, szlafrok i otworzyła drzwi od pokoju. Wyszła na korytarz. Drzwi w innych pokojach były otwarte na oścież. Dziewczyny wystawiały głowy, pytając, co się stało. Riley udało się dostrzec przynajmniej jedną rzecz, która ją zaniepokoiła. Gdzieś w połowie korytarza jakaś dziewczyna upadła na kolana i szlochała. Riley pospieszyła w jej kierunku.
Heather Glover, uświadomiła sobie.
Heather była z nimi w Norze Centaura. Była tam nadal z Trudy i innymi, kiedy Riley wyszła. Teraz Riley już wiedziała – to właśnie krzyk Heather słyszała. Przypomniała też sobie…
Heather jest współlokatorką Rhei!
Riley zbliżyła się do łkającej dziewczyny i przykucnęła przy niej.
– Co się stało? Heather, co się stało? – spytała.
Płacząc i krztusząc się, Heather wskazała na otwarte drzwi tuż obok.
Zdołała wysapać:
– Rhea. Ona…
Heather nagle zwymiotowała. Unikając strumienia wymiocin, Riley wstała i zajrzała do pokoju akademika. W świetle, które wpadało z korytarza, widać było jakąś plamę na podłodze – ciemnego koloru ciecz. Na początku myślała, że to jakiś rozlany napój. Wtedy przeszedł ją dreszcz…
Krew.
Już kiedyś widziała taką kałużę krwi. Tego widoku nie można z niczym pomylić. Przekroczyła próg i szybko dostrzegła Rheę leżącą na swoim tapczanie, w ubraniach, i z szeroko otwartymi oczyma.
– Rhea? – Riley spytała.
Przyjrzała się bliżej. Dopadł ją odruch wymiotny. Gardło Rhei było poderżnięte niemalże od ucha do ucha. Rhea była martwa – co do tego Riley nie miała wątpliwości. Nie była to pierwsza zamordowana kobieta, którą widziała w swoim życiu. Nagle Riley usłyszała kolejny krzyk. Przez chwilę zastanawiała się, czy należał on może do niej samej. Ale nie – wydobywał się zza niej.
Riley obróciła się i zobaczyła stojącą w progu Ginę Formaro. Ona również imprezowała z nimi w Norze Centaura tamtej nocy. Z tego szoku miała szeroko otwarte oczy i trzęsła się cała, była też zupełnie blada. Riley zdała sobie sprawę, że ona sama czuła się wyjątkowo spokojna, wcale nie przestraszona. Wiedziała również, że była najprawdopodobniej jedyną studentką, która nie była w stanie paniki. To od niej zależało, czy sprawy nie potoczą się jeszcze gorzej.
Riley delikatnie złapała Ginę za ramię i wyprowadziła ją z drzwi. Heather wciąż była w tym samym miejscu, gdzie zwymiotowała; wciąż szlochała. Inne zagubione studentki powoli zaczynały zbliżać się w stronę pokoju. Riley zatrzasnęła drzwi i stanęła przed nimi.
– Odsunąć się! – krzyknęła do zbliżających się dziewczyn. – Trzymać się z daleka!
Riley była zdziwiona siłą i przekonaniem płynącymi z jej głosu. Dziewczyny jej posłuchały, tworząc półokrąg wokół pokoju. Riley krzyknęła znowu:
– Niech ktoś zadzwoni po policję!
– Po co? – któraś z dziewczyn spytała.
Wciąż klęcząc na podłodze w kałuży wymiocin przed sobą, Heather Glover zdołała wymamrotać…
– Chodzi o Rheę. Została zamordowana.
Nagle w korytarzu rozległ się dziki szum – niektóre dziewczyny krzyczały, inne wzdychały, jeszcze inne szlochały. Kilka z nich ponownie próbowało zbliżyć się do pokoju.
– Nie podchodzić! – powtórzyła Riley, wciąż blokując drzwi. – Zadzwońcie po policję!
Jedna z dziewczyn, które miały komórki, trzymała swoją w ręce. To ona wykonała telefon. Riley stała tam, zastanawiając się…
Co powinnam teraz zrobić?
Jedną rzecz wiedziała na pewno – nie mogła wpuścić żadnej z dziewczyn do pokoju, w którym było ciało. I tak na piętrze panowała już panika. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby więcej ludzi zobaczyło, co było w środku. Była też pewna, że nikt nie powinien się kręcić przy…
Przy czym?
Przy miejscu zbrodni, uświadomiła sobie. Pokój był miejscem zbrodni. Pamiętała – musiała to pamiętać z filmów lub seriali – że policja będzie chciała zobaczyć miejsce zbrodni na tyle nienaruszone, na ile to możliwe. Mogła jedynie czekać i pilnować, by wszyscy trzymali się z daleka.
Jak na razie wszystko szło dobrze. Półkole studentek zaczęło się rozchodzić do mniejszych grupek, kierując się do pokojów albo tworząc zbitki na korytarzu, żeby mieć z kim podzielić się swoim przerażeniem. Dało się usłyszeć dużo płaczu, a czasem nawet niskie zawodzenie. Pojawiało się więcej telefonów – kto takowy posiadał, dzwonił do rodziców lub przyjaciół, żeby opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. Riley sądziła, że to nie był najlepszy pomysł, ale i tak nie miała jak ich powstrzymać. Przynajmniej trzymały się z dala od pokoju, którego pilnowała. W końcu zaczęło do niej docierać jej własne przerażenie. Obrazy z wczesnego dzieciństwa zalały umysł Riley…
Riley i Mamusia były w sklepie ze słodyczami – Mamusia lubiła rozpieszczać Riley! Kupowała jej dużo, dużo słodyczy. I obie śmiały się radośnie, aż do momentu, gdy…
Jakiś mężczyzna zbliżył się do nich. Miał dziwną twarz, płaską i bez wyrazu, niczym z jednego z koszmarów Riley. Dopiero po chwili Riley zauważyła, że miał na głowie pończochę – taki sam rodzaj, jaki nosiła Mamusia. I trzymał w rękach pistolet. Zaczął krzyczeć na Mamusię…
– Torebka! Dawaj torebkę!
W jego głosie było słychać to samo przerażenie, które odczuwała Riley. Riley spojrzała na Mamusię, myśląc, że postąpi ona tak, jak kazał ten mężczyzna. Ale Mamusia zbladła i cała się trzęsła. Zdawało się, że nie rozumiała, co się działo.
– Dawaj torebkę – krzyknął znowu mężczyzna.
Mamusia po prostu stała, zaciskając torebkę. Riley chciała powiedzieć Mamusi…
“Mamusiu, posłuchaj tego pana. Daj mu swoją torebkę”.
Ale z jakiegoś powodu słowa nie wydobywały się z jej ust. Mamusia zachwiała się nieco, jak gdyby chciała uciec, ale jej nogi nie mogły się ruszyć. Następnie był błysk oraz głośny, straszny hałas…
… i Mamusia upadła na podłogę, lądując na boku. Z jej klatki piersiowej trysnęła głęboka czerwień; kolor ten przesiąkł jej bluzkę i utworzył kałużę na podłodze…
Riley została wyrwana z powrotem do rzeczywistości przez dźwięk zbliżających się syren. Lokalna policja nadjeżdżała. Odczuła ulgę, że władze były na miejscu i mogły przejąć… cokolwiek pozostało do zrobienia. Zobaczyła, że chłopcy, którzy mieszkali na drugim piętrze, schodzili na dół i wypytywali dziewczyny o to, co się działo. Byli w różnym stopniu ubrani – koszule i dżinsy, piżamy i szlafroki. Harry Rampling, sportowiec, który zaczepił Riley w barze, przebił się aż do drzwi, których teraz pilnowała. Przepchnął się przez dziewczyny, które wciąż tam się kręciły, i wpatrywał się w nią przez chwilę.
– Co ty sobie wyobrażasz? – warknął.
Riley nic nie powiedziała. Próby wyjaśniania nie miały sensu – zwłaszcza że policja mogła się pojawić w każdej chwili. Harry uśmiechnął się lekko i groźnie dał krok w stronę Riley. Jasne było, że wiedział już, że w środku była martwa dziewczyna.
– Zejdź mi z drogi – powiedział. – Chcę zobaczyć.
Riley stanęła jeszcze pewniej niż przedtem.
– Nie możesz tam wejść – rzekła.
– Nie? Niby dlaczego, mała?
Riley rzuciła mu spojrzenie pełne nienawiści, ale w głębi duszy zastanawiała się…
Co do cholery ja sobie wyobrażam?
Czy naprawdę sądziła, że udałoby się jej powstrzymać mięśniaka przed wejściem tam, gdyby tylko chciał? O dziwo wydawało jej się, że pewnie dałaby radę. Przynajmniej postawiłaby mu się, gdyby do tego doszło. Na szczęście usłyszała stukot kroków wkraczających na korytarz, a następnie męski głos, który wołał:
– Rozstąpić się. Przepuśćcie nas.
Tłum studentów rozszedł się na boki.
Ktoś krzyknął:
– Tutaj!
Trzech policjantów w mundurach podeszło do Riley. Rozpoznała każdego z nich. Były to znajome twarze w Lanton. Dwóch mężczyzn – Oficerowie Steele i White – i jedna kobieta, Oficer Frisbie. Było też z nimi paru ochroniarzy z kampusu.
Steele był nieco przy kości, a jego czerwonawa twarz sprawiała, że wyglądał, jak gdyby lubił sobie wypić. White był wysokim mężczyzną, który stale się garbił, i zawsze miał lekko otwarte usta. Riley nie uważała go za zbyt bystrego. Oficer Frisbie była wysoką, postawną kobietą, której, zdaniem Riley, dobrze patrzyło z oczu.
– Otrzymaliśmy wezwanie. Co tu się wyprawia? – Oficer Steele prychnął na Riley.
Riley odsunęła się od drzwi i wskazała na nie.
– To Rhea Thorson – wyjaśniła. – Ona…
Nie mogła przełamać się, by dokończyć zdanie. Wciąż próbowała przyjąć do wiadomości, że Rhea była martwa. Po prostu odsunęła się na bok. Oficer Steele otworzył drzwi i przeszedł obok niej do pokoju. Wtem, dysząc, wykrzyknął…
– Dobry Boże!
Oficerowie Frisbie i White pospieszyli do środka. Steele ponownie pokazał się i krzyknął do gapiów:
– Muszę wiedzieć, co się stało. W tej chwili.
Wybrzmiał pomruk pełen zaniepokojenia i dezorientacji. Wtedy Steele zaczął rzucać pytaniami.
– Co wiecie o tym wszystkim? Czy ta dziewczyna była w swoim pokoju cały wieczór? Kto jeszcze tu był?
Nastąpiło jeszcze większe zamieszanie: niektóre dziewczyny zaczęły mówić, że Rhea nie opuściła pokoju, inne twierdziły, że wyszła do biblioteki, kolejne, że była na randce, a niektóre oczywiście powiedziały, że wyszła do baru. Nikt nie widział nikogo innego. Do momentu aż nie usłyszały krzyku Heather. Riley wzięła głęboki oddech, szykując się, by przekrzyczeć pozostałych i opowiedzieć swoją wersję wydarzeń. Jednak zanim zdążyła przemówić, Harry Rampling wskazał na nią i powiedział…
– Ta dziewczyna zachowywała się bardzo dziwnie. Stała w tym miejscu, kiedy tu dotarłem. Tak jak gdyby dopiero co opuściła pokój.
Steele zbliżył się w stronę Riley i warknął:
– Czy to prawda? Masz nam parę rzeczy do wyjaśnienia. Gadaj.
Wyglądało, jak gdyby sięgał po kajdanki. Po raz pierwszy Riley poczuła ślad paniki.
Czy ten facet mnie zaaresztuje? zastanawiała się. Nie miała pojęcia, co mogłoby się wydarzyć, gdyby to zrobił. Ale wtedy policjantka ostro zwróciła mu uwagę:
– Zostaw ją w spokoju, Nat. Nie widzisz, co robiła? Osłaniała pokój, pilnując, żeby nikt nie wszedł do środka. Powinniśmy jej dziękować, że miejsce zbrodni nie jest całkowicie zdewastowane.
Oficer Steele wycofał się z wyrzutem. Kobieta krzyknęła do świadków:
– Zostańcie dokładnie tam, gdzie jesteście. Niech nikt się nie rusza, słyszycie? I ograniczcie rozmowy do minimum.
W odpowiedzi od grupy otrzymała kiwnięcia głową i pomruki, wyrażające zgodę. Następnie kobieta złapała Riley za ramię i zaczęła odprowadzać ją z dala od innych.
– Chodź ze mną – szepnęła do Riley. – Ty i ja porozmawiamy sobie trochę.
Riley nerwowo przełknęła ślinę, podczas gdy szła razem z Oficer Frisbie.
Czy naprawdę wpadłam w tarapaty? zastanawiała się.